środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 28

Stałam jak wryta patrząc na hamujący samochód.
W tej jednej chwili przeleciało mi całe życie przed oczami, serce zaczęło walić chyba z 1000 na sekundę.
Gdy samochód był już blisko zamknęłam oczy i złapałam się za brzuch.
Usłyszałam pisk opon i poczułam nie za mocne uderzenie, ale jednak wylądowałam na ziemi
Otworzyłam oczy i zobaczyłam owe auto stojące na przeciwko mnie leżącej na asfalcie/
Od razu wyskoczył z niego przerażony, młody chłopak;
- Nic się Pani nie stało?! - krzyknął kucając przy mnie i łapiąc za ramiona
potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego- Nie, wszystko w porządku.
chłopak odetchnął z ulgą i podał dłoń by pomóc mi wstać- Już myślałem, że nie wyhamuje, że Panią potrącę i zrobię krzywdę
- Ale to się nie stało, jest okey.- otrzepałam nogi z kurzu
Całe zdarzenie trwało 30 sekund, a ja miałam wrażenie, że trwało wieczność.
Najgorsze jest to, że w tym momencie człowiekowi drętwieją wszystkie mięśnie, sztywnieje i nie może się ruszyć.
Rozejrzałam się w około i zobaczyłam tłum ludzi stojący wokół mnie i sportowego auta, które o niemal mnie zabiło...
- Nic się Pani nie stało?!
- Może powinna Pani jechać do szpitala?!
- Niech ktoś wezwie karetkę! - tłum krzyczał jak oszalały.
Nabrałam powietrza w płuca i krzyknęłam na tyle ile mogłam- LUDZIE NIC MI NIE JEST!!!
Wszyscy od razu zamilkli, a ja dodałam spokojniej- Wszystko jest dobrze, on mnie tylko trochę stuknął w nogi i wylądowałam na ziemi. Zapowiadało się groźnie, ale jednak nie było...
- Alex! - usłyszałam znajomy głos za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Toma w moją stronę.
- Co tu się stało?!- krzyknął
- Hey uspokój się! Nic mi nie jest. Na szczęście zdążył wyhamować i nic mi nie zrobił.
- Ale mógł Cię zabić!
- Ale nie zabił! Jak widzisz żyję- obróciłam się wokół własnej osi- I mam się dobrze. Czy możemy wszyscy zejść ze środka ulicy?! Torujemy ruch!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę chodnika.
Myślałam, że chłopak poszedł za mną. Jednak myliłam się....
Gdy już dotarłam do chodnika, odwróciłam się by spojrzeć na Toma, zobaczyłam go trzymającego "sprawcę wypadku" za koszulkę;
- Masz szczęście, że nic jej nie zrobiłeś!! Inaczej już być nie żył!!- krzyczał chłopakowi w twarz.
Rozejrzałam się uważnie czy nie jedzie żaden samochód i podbiegłam do chłopaka;
- Tom przestań!- złapałam go za ramię- Idziemy!
- Nie skończyłem z Nim!
- Tom!
- Już idę!- krzyknął i puścił chłopaka.
- Ja na prawdę Panią przepraszam.- zaczął chłopak- Ja nawet nie zauważyłem, że ktoś idzie na pasach i...
- Już spokojnie- przerwałam mu- Dobrze, że to się tak skończyło, a nie inaczej. Zostawmy to już. Do widzenia-podałam mu dłoń i odeszłam
- Przepraszam jeszcze raz!
- Nic się nie stało!- odkrzyknęłam i podeszłam do Toma- A z Tobą mój drogi- wzięłam go za rękę- Mam do pogadania. Wsiadaj do auta!
Chłopak spojrzał na mnie potulnie i zrobił to co mówiłam.
Wsiadłam za nim i ruszyliśmy.
- Zabieram Cię do Nas- przerwał ciszę
- I co mam się wyspowiadać Nathanowi ?
- A jak inaczej? Musisz mu to powiedzieć!
- Po pierwsze to przestań na mnie krzyczeć!- zdenerwowałam się- Po drugie ten koleś nic mi nie zrobił! A po trzecie masz szczęście, że go nie uderzyłeś, bo wtedy oberwałbyś ode mnie!
- Już nie denerwuj się, nie możesz- pokazał na mój brzuch
-To mnie nie wkurzaj- oparłam się bezradnie o fotel.- Musiałeś akurat tędy jechać?
- Chłopaki wysłali mnie na zakupy, więc musiałem, a co?- uniósł brew
- Tak to nikt by się nie dowiedział...
- I dobrze, że tam byłem.
Pogroziłam mu tylko palcem, a chłopak się zamknął.
Zapatrzyłam się w okno i podziwiałam widoki, mało znanej mi okolicy.

Myślałam co by było jakby ten chłopak nie wyhamował. Jak uderzył by we mnie z taką prędkością jaką jechał.
No cóż... Pewnie już bym nie żyła... a razem ze mną moje dziecko...
Do moich oczu napłynęły łzy. Odwróciłam głowę by chłopak tego nie widział.
Wytarłam łzę i spojrzałam ze sztucznym uśmiechem na chłopaka, gdy podjechał na podjazd.
Bez słowa wyszliśmy z auta i udaliśmy się w stronę domu chłopaków.
Weszłam pierwsza do środka i na korytarzu spotkałam Nathana;
- Alex?- spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili podszedł do mnie i dał mi czułego buziaka.
- Cześć- mruknęłam gdy się ode mnie odsunął
Chłopak pogłaskał mnie po policzku i już chciał coś powiedzieć, gdy odezwał się Tom;
- Powiedz mu.
Spojrzałam na niego, wywróciłam oczami, zdjęłam buty i spojrzałam z powrotem na mojego chłopaka;
- O czym masz mi powiedzieć?- uniósł brew
- Pójdę zrobić sobie herbatę- pokazałam palcem na kuchnie i ruszyłam w tamtą stronę.
Weszłam do pomieszczenia, rozsunęłam kurtkę i włączyłam czajnik. Wyjęłam kubek i wrzuciłam do niego torebeczkę z herbatą;
- Czemu masz brudną kurtkę?- usłyszałam za sobą Nathana
- Tom Ci wyśpiewał i od razu mam mówić swoją wersje, czy mam zacząć od początku?- zdjęłam kurtkę i położyłam ją na blacie
- Zaniosę ją do pralni- wziął ją do ręki, położył na krześle i oparł o blat- A teraz słucham; co masz mi do powiedzenia?
- Odpowiedz na moje poprzednie pytanie Kochanie- uśmiechnęłam się do niego
- Nic mi nie powiedział.
Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego biodrach- Tylko się nie denerwuj, okey?
- Zobaczymy.
- Nathan!- krzyknęłam i w tym momencie do kuchni weszła reszta The Wanted oprócz Toma- Mam teraz przy Nich mówić?- chłopak pokiwał głową- Więc.... miałam... tak jakby...-przełknęłam głośno ślinę- mały wypadek...
- CO?!- krzyknął Nath
- Miałeś się nie denerwować!
- Nic Ci nie jest?- zapytał z troską Jay
- Nie nic mi nie jest. Po prostu jakiś młody chłopak jechał swoją chyba nową bryką, nie zauważył mnie na pasach.
- I co dalej?- dopytywał Seev'a
- W sumie to nic. Zdążył wyhamować i stuknął mnie tylko w nogi, straciłam równowagę i upadłam na asfalt- pogłaskałam się po tyłku- Trochę bolało, ale nic mi nie jest.
- To dobrze, że nic Ci nie jest- Jay
- Gdybym spotkał tego Kolesia to już by nie żył- Max
- A ja bym Ci pomógł- Siva
 Wszyscy coś mówili, tylko Nathan patrzył na mnie... tak dziwnie. Miałam wrażenie, że coś go zabolało, jakbym go czymś zraniła;
- Nath wszystko ok?- spytałam
Nic nie odpowiedział tylko odwrócił wzrok i wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami. Po krokach na schodach zorientowałam się, że poszedł do siebie;
- A Młodemu co?
- Nie wiem Max- westchnęłam- Czasem mam wrażenie, że to on jest w ciąży nie ja.- mruknęłam, a chłopcy parsknęli śmiechem.
Wzięłam kubek z herbatą, wyminęłam chichrających się chłopaków i weszłam na schody.
Stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka. Zapukałam w drzwi i uchyliłam je;
- Mogę? - zapytałam patrząc na leżącego na łóżku chłopaka
- Mhm- mruknął dając mi znak, żebym weszła
Postawiłam kubek z parującym napojem na biurku i podeszłam, do łóżka chłopaka.
Wdrapałam się na nie i usiadłam przodem do chłopaka patrząc na jego twarz. Patrzył się w sufit i się nie odzywał.
- Nath czy coś się stało?- uniosłam brew
- W ogóle nie zamierzałaś mi o tym powiedzieć, prawda?
- Ale o czym?
- O tym wypadku- spojrzał mi w oczy
zaśmiałam się cicho- Skąd Ci to przyszło do głowy?- wzruszył ramionami- Powiedziałabym Ci to i tak. Nawet bym do Ciebie zadzwoniła gdybym nie trafiła na Toma.
Chłopak usiadł i uśmiechnął się kącikiem ust- Naprawdę?
- Oczywiście- dotknęłam jego policzka- Wiesz, że Tobie powiem wszystko- wymieniliśmy uśmiechy i pocałowałam go w usta.
- Ale nic Ci nie jest?
- Nie, tylko trochę tyłek mnie boli- zaśmiałam się
Chłopak westchnął tylko i położył się z powrotem, ułożyłam się na jego boku i zaczęłam rysować wzorki na jego torsie.
zastanawiałam się jak mu powiedzieć o moich obawach związanych z zamieszkaniem w tym domu.
Nie wiedziałam jak zacząć. Jak mu to powiedzieć...



****************************************************************************************
Heeeey ;)

Po pierwsze chciałam podziękować za te 3 komentarze od Rybki, San i Anonimka.
Baaaaaardzo Wam za to dziękuję, dałyście mi dużo radości i weny ;)

Jak widzicie, nie uśmierciłam Alex ;p
I nic jej nie jest... Przynajmniej na razie :p
Wszystko skończyło się dobrze, ale nie mówię, że w następnym rozdziale nie pojawi się COŚ co jest związane z tym "wypadkiem".

No cóż. Ogólnie pierwsza część tego rozdziału jest z życia wzięta.
Sama brałam udział w takiej sytuacji, która miała gorsze skutki niż opisałam je tu ;)
Co tu dużo mówić, sceny byłyby zbyt drastyczne by je opisywać ze szczegółami :)

San nie powiem Twoje groźby poruszyły mnie i zaczęłam obawiać się o moje życie xD
Więc wolałam Alex nie za bardzo "zwypadkować" :p
No cóż z Warszawy do Radomia, nie jest tak daleko ^^

Następny rozdział postaram się wyskrobać dla Was jeszcze w tym tygodniu ( jak dam radę) ;)

Dziękuję jeszcze raz komentującym <3

I oczywiście proszę o komentarze.

Całuję Kama ;)





2 komentarze:

  1. Uffff...jaka ulga :>
    Dobrze że jej nic się nie stało...
    No to nie mogę się już doczekać następnego rozdziału:]
    Pozdrowienia Kochana i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rybka31632
    No hej kochana !
    Rozdział boski ,jak zwykle zresztą :-) Bardzo się cieszę że nie uśmierciłaś Oli :-) Więc czekam na następny i weny życzę :-*

    OdpowiedzUsuń