niedziela, 1 czerwca 2014

Przepraszam !

Przepraszam Was moje kochane czytelniczki i proszę o cierpliwość :)

Niestety mam jakiś chory "zastój" i od trzech miesięcy nie mogę nic normalnego wymyślić... -,-
Dodatkowo dochodzi szkoła gdzie muszę zarywać nocki i się uczyć...
A kawa jest moim napojem magicznym ;)

Gdy ogarnę wszystkie przedmioty, będę miała więcej czasu by napisać dla Was coś normalnego;)
Od 18 jestem w pełni wasza i (jeśli Pani Wena pozwoli) wynagrodzę Wam te wszystkie dni nieobecności ;) i zarywać nocki będę tylko dla Was ;) !

Jest mi też przykro z powodu malutkiej liczby komentarzy...

Czy jest tu ktoś jeszcze?
Ktoś zagląda? ;)
Dajcie mi znać o sobie, bo nie wiem czy mam dla kogo pisać ;)

Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam;
Kama xx. ;)

środa, 5 marca 2014

Rozdział 32


Oczywiście. Nie pomyliłam się. Gdy tylko zdążyłam położyć się na łóżko do "mojej" sali wpadła gromada ludzi. Dlaczego gromada? Ciężko było mi policzyć ile było osób i nie mogłam ukryć zdziwienia, że tyle osób zmieściło się w tak małej sali.
Oczywiście nie uciekł mi fakt, że brakuje jednej duszy;

- Chłopaki gdzie jest Nathan?- spytałam, a w Tom, Jay, Max i Siva spojrzeli po sobie z przerażeniem. Podsunęłam się na łóżku i spojrzałam na nich wyczekująco, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Spojrzałam na mulata- Siiiiivaaaaa....? Czy powiesz mi gdzie jest Nath? Bo podejrzewam, że od pozostałej trójki nie dowiem się prawdy...- zmierzyłam ich wzrokiem
- Noooo wieeesz.... -podrapał się po głowie z zakłopotania- Właściwie to nie mogę Ci powiedzieć.
uniosłam brew i założyłam ręce na piersi- Gdzie. On. Jest.?- zaczynałam się lekko denerwować
- Alex...
- Tom, nie Alexuj mi tutaj, tylko mówcie prawdę!
- O!- loczek zaklaskał w dłonie- Najlepiej do niego zadzwoń.
- To jest dobry pomysł.- przytaknął Max- My nie możemy powiedzieć, bo obiecaliśmy.
- Ach ta męska solidarność- usiadła koło mnie Nina
- Jak się na coś umówią to pary z ust nie puszczą. Nienawidzę ich za to- mruknęła Kels.
- Dobra chodźcie, bo Alex pewnie jest zmęczona, a my tak siedzimy jej na głowie- Naree podeszła do mnie i dała buziaka w policzek- Jutro Cię odwiedzę z dziewczynami, bez tych Idiotów- uśmiechnęła się i ustąpiła miejsca reszcie.
Max i Siva dali mi tylko buziaka w policzek. Podejrzewam, że krępowali się obecnością swoich dziewczyn.... Za to Tom i Jay rzucili się na mnie robiąc grupowego przytulasa.
Potem Kelsey z Niną podeszły do mnie, ucałowały w policzek. Zaś Kevin wraz z jakimiś dwoma mężczyznami ( nie pamiętam ich imion) podali mi dłonie, życzyli mi zdrowia i spokojnej nocy.
Gdy wszyscy wyszli ja opadłam bezsilnie na łóżko. Jednak takie odwiedziny w szpitalach są męczące...
Nie powiem, bo było mi bardzo miło widząc chłopaków, Kelsey, Naree, nowo poznaną Nine.
Nina to bardzo sympatyczna dziewczyna. To wspaniałe uczucie widzieć jak bardzo Max jest z Nią szczęśliwy. Po prostu można wyczytać to z jego oczu jak bardzo ją Kocha...
Wzięłam telefon i wybrałam numer Nathana. Dzwoniłam i dzwoniłam... ale nie raczył odebrać. Odłożyłam telefon na szafeczkę i położyłam się na poduszce. Byłam tak zmęczona, że po chwili usnęłam....
Następnego dnia rano zostałam obudzona przez pielęgniarkę, która poinformowała mnie, że za chwilę będzie obchód.
Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć.
Po wykonaniu porannej toalety wróciłam na łóżko i czekałam na lekarza, który chwilę później pojawił się w "mojej" sali.
- Dzień dobry Pani Sykes-uśmiechnął się od wejścia. Czemu wszyscy mnie tak nazywają?- Jak się dziś czujemy?
- Wspaniale- odwzajemniłam uśmiech- Naprawdę czuję się świetnie.
- Nic Panią nie boli?
- Nie. Wszystko w porządku.
- No to może się Pani pakować, wypisujemy Panią.
- Naprawdę?-spytałam zdziwiona - a co z moją Córką?
- Pani Alexandro, ma Pani silną zdrową Córeczkę i musimy poczekać, aż płuca się dobrze rozwiną. Myślę, że za dwa tygodnie będzie mogła Pani już zabrać ją do domu.- uśmiechnął się- Proszę tu jest Pani wypis- podał mi kartkę- Pewnie się spotkamy nie raz więc do zobaczenia.- podał mi rękę
- Dziękuję Panie doktorze- uścisnęłam jego rękę- za wszystko.
- Nie ma za co, polecamy się na przyszłość- zaśmiał się- Do widzenia.
- Do widzenia.
Wreszcie wychodzę do domu!
Nie żebym czuła się tu źle, czy miałabym na co narzekać... Ja po prostu nie lubię szpitali.
Z uśmiechem na twarzy zadzwoniłam do Nathana. Oczywiście nie odebrał.
Zadzwoniłam drugi raz. I trzeci... i czwarty, ale nie odbierał. Zaczęłam się denerwować, więc zadzwoniłam do Toma. On niemal od razu odebrał
- Cześć Mała!- powiedział radośnie- Co tam?
- Cześć Tom. Nie wiesz co się dzieje z Nathanem?
- Hmmm... Szczerze? To nie wiem, ale zaraz się dowiem- usłyszałam jak wstał i zaczął iść- Pewnie śpi, jak zwykle. Zaraz sprawdzimy.- słyszałam, że wszedł po schodach, pare kroków i otwieranie drzwi- Młody! Wstawaj do cholery!
- Co chcesz?- usłyszałam mruknięcie mojego bruneta
- Ja nic, ale taka jedna dziewczyna próbuje się do Ciebie dodzwonić, ale nie może! Masz telefon może zrozumiesz.
- Słucham?- kolejne mruknięcie
- No dzień dobry Kochanie. Próbuję się do Ciebie od wczoraj dodzwonić, a Ty do cholery nie raczysz odebrać!
- Ooo Skarbie- rozbudził się- przepraszam, po prostu załatwiałem coś wczoraj, a dzisiaj nie słyszałem. Przepraszam. Co tam?
- Możesz po mnie przyjechać do szpitala? Dostałam wypis.
- Naprawdę?- zdziwił się- Za ile mam być?
- Za pół godziny dasz radę? I weź mi jakieś ciuchy.
- Jasne Słoneczko, będę za pół godziny.
- No to do zobaczenia.
- No Pa. Kocham Cię
- Ja Ciebie też.
Po zakończonej rozmowie od razu poszłam do mojej Megan.
Weszłam do środka, gdzie powitała mnie uśmiechnięta pielęgniarka;
- Dzień dobry. Dzisiaj też karmimy?
- Dzień dobry. Chętnie- uśmiechnęłam się szczerze. Dziś już nie czułam takiej obawy, nabrałam pewności siebie. W końcu niedługo będę mamą pełną parą i muszę się uczyć.
Usiadłam wygodnie w fotelu, a pielęgniarka podała mi małą. Podała mi butelkę.
Patrzyłam na to maleństwo i nie mogłam wyjść z podziwu, że z Nathanem zrobiliśmy takie słodkie maleństwo :p
Oczywiście chciałabym ją zabrać już ją ze sobą do domu, ale muszę jeszcze trochę poczekać...
Po jakimś czasie przyszedł Nathan. Nic nie mówiąc podszedł do mnie i dał mi buziaka na
"dzień dobry";
- Jest śliczna- powiedział uśmiechając się od ucha do ucha- Podobna do mamusi.
- No już się nie podlizuj-wstałam i włożyłam małą do inkubatora- Mam z Tobą do pogadania.
- Oj Alex...- podszedł do mnie i objął w pasie lekko przyciągając do siebie- Może pójdziemy dziś na kolacje?
uniosłam brew- Serio?
- Serio, serio- wyszczerzył się
-Na prawdę myślisz, że kilka dni po porodzie mam ochotę na łażenie po restauracjach?
- Oj Kochanie odpoczniesz trochę..- mruknął mi do ucha- Zrelaksujesz się...- pocałował mnie w szyję- Nie daj się prosić.
- Nie Nath- odsunęłam się od niego- Nie mam ochoty. A Ty opieprz i tak w domu dostaniesz.
- I bądź tu miły, a i tak nie zostanie to docenione.
- Ależ Kochanie...- podeszłam do Niego i spojrzałam mu w oczy- Ja doceniam, jak najbardziej.- pocałowałam go czule- Obiecuję, że Ci to jakoś wynagrodzę- puściłam oczko i odsunęłam się od Niego- A teraz chodź, bo ja chcę do domu.
- A jak mi to wynagrodzisz?- pomachał zabawnie brwiami
- Nie licz na zbyt wiele- zaśmiałam się i poszłam do sali.
Wzięłam ciuchy z plecaka Nathana i poszłam się przebrać.
Weszłam do łazienki i spojrzałam na koszulkę. Widząc skąpy strój wywróciłam oczami.
Założyłam zestaw  i poprawiłam włosy. Nie miałam żadnych kosmetyków, więc moja blada cera mogła przerażać, ale właśnie dlatego istnieją okulary przeciwsłoneczne, które zakryją wszystkie nie doskonałości... no prawie ;)
Wyszłam gotowa i spojrzałam na bruneta siedzącego na łóżku;
- Nathan serio?- pokazałam na mój nagi brzuch
- Bardzo ładnie wyglądasz- uśmiechnął się
- Proszę Cię! Jestem po porodzie!- założyłam płaszcz i szybko go zapięłam by nikt nie oglądał mojego brzucha. Wzięłam torbę- Chodź idziemy.
- Daj mi to- wziął ode mnie torbę i złapał za rękę.
Poszliśmy jeszcze na chwilkę do Naszej kruszynki, po czym dziękując wszystkim wyszliśmy ze szpitala...
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was moje Kochane ;)

Tak, wiem miałam wstawić w tamtym tygodniu, ale nie miałam kiedy ;)

Na samym początku bardzo, ale to baaaaaaardzo dziękuję Kasi i Anonimkowi, za to, że dalej ze mną jesteście i mnie wspieracie ;*
Dziękuję

Kasiu- Co się stało, że byłaś tak długo w szpitalu? :( Współczuję Ci na prawdę :) Życzę Ci Kochana dużo zdrowia na nadchodzące miesiące:) Nie zaglądałam jeszcze na Twojego bloga, ale obiecuję, że wszystko nadrobię w najbliżej wolnej chwili i zostawię komentarz ;) Dziękuję za pozostawiony komentarz ;)

Anonimku- Dziękuję bardzo, za to że jesteś ze mną i czytasz te moje "wypociny" :)
A jeśli chodzi o to o co chodziło Tomowi z tym imieniem... To pojawi się wkrótce ;)

Jeśli chodzi o rozdział... Nie jest najgorszy, ale też nie jest najlepszy ;)
Obiecuję, że jak najszybciej będę mogła dodam kolejny rozdział i wreszcie nadam więcej dynamiki w opowiadaniu ;) Bo szczerze to w szpitalu jest strasznie nudne :p

Oczywiście proszę o komentarze ;)

Jeszcze raz Dziękuję

Do następnego! Kama xx


środa, 26 lutego 2014

Rozdział 31

Następnego dnia, gdy rano wszedłem do sali mojej ukochanej; nie było nikogo. Starannie zaścielane łóżko, żadnych ciuchów, kwiatów które Alex dostała od chłopaków i rodziny; też nie było. Przeraziłem się. Zazwyczaj to nie wróży nic dobrego.

Patrzyłem na łóżko, gdy poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu;
- Co wystraszyłeś się, że tak Ci serce wali? - dziewczyna położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Fakt wystraszyłem się tego czego mogłem się dowiedzieć dlatego tak waliło mi serce.
- Już nie leżysz tu?- spytałem odwracając się do Niej przodem i całując jej czoło
- Nie. Przenieśli mnie- uśmiechnęła się- Chodź zobaczysz Naszą kruszynkę.
nie mogłem ukryć mojego zadowolenia i z szerokim uśmiechem poszedłem za Alex. Nie mogłem się doczekać, żeby ujrzeć MOJE dziecko. MOJĄ córeczkę. Wczoraj nie było takiej możliwości. Miała liczne badania, które tylko potwierdziły, że jest zdrowa i silna.
Trzymając się za ręce poszliśmy do małej salki w której była nasza córeczka. Weszliśmy do środka i dziewczyna zaprowadziła mnie do odpowiedniego inkubatora;
- To Pana Córka, Panie Sykes- uśmiechnęła się i dała mi buziaka w policzek
Spojrzałem na małą istotkę i zaparło mi dech w piersiach. Jest taka... malutka... kruchutka... niewinna. Po prostu śliczna. Ciemne włoski zmierzwione na czubku główki... Nigdy nie myślałem, że będę tak cieszył się z dziecka w tak młodym wieku.
Niczego nie żałuje. Kocham Alex całym sercem i chcę spędzić z Nią resztę życia;
- Jak damy jej na imię ?- z rozmyślań wyrwał mnie głos dziewczyny
- Co?- spytałem głupio
dziewczyna zaśmiała się słodko- Jak damy jej na imię?
- A jak byś chciała?- objąłem ją wokół pasa przyciągając lekko do siebie
- Hmm...- zamyśliła się przygryzając wargę- No skoro się urodziła tu w Londynie...
- Czyli nie chce nadać jej Polskiego imienia?
- Nie. Skoro się tu urodziła, to możemy dać jej na imię hmm... Megan?
- Megan? - uśmiechnąłem się
- Co nie podoba Ci się?
- Jest Śliczne- nachyliłem się i dałem jej czułego buziaka.- No to teraz ta ślicznotka nazywa się Megan Sykes.
- Wiesz co mógłbyś trochę bardziej ukryć swój zachwyt- wytknęła mi ze śmiechem
- Kocham Cię- pocałowałem jej malinowe usta- I Megan też Kocham- wskazałem palcem na inkubator i znów połączyłem nasze usta.

4 godziny później:

- Tak Kochanie idź do domu- upewniała mnie po raz kolejny dziewczyna- Niczego nie potrzebuje.
- Ale jesteś pewna tego?
- Oj idź już, bo Cię kopne w ten chudy tyłek jak mnie będziesz drażnił- zaśmiała się
- Ej Nie mam chudego tyłka !- wytknąłem i ująłem jej twarz delikatnie w dłonie- Jak będziesz czegoś potrzebowała, lub cokolwiek masz tam takie magiczne urządzenie, przez które możesz do mnie zadzwonić- pocałowałem jej usta- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kocham. Pa
- Wpadnę później Słoneczko- puściłem buziaka w powietrzu i wyszedłem z sali.
Zbiegłem na dół po schodach i wyszedłem przed budynek szpitala.
Na parkingu wypatrzyłem samochód kolegi i od razu do niego podszedłem;
- Cześć Tom- podałem rękę koledze, gdy wsiadłem do auta
- Siema. To gdzie jedziemy?
- Najpierw po wózek, łóżeczko, jakieś ciuszki...
- No tak Tatuś z Ciebie na całego- zaśmiał się odpalając silnik
- A jak -wyprostowałem się dumnie- Muszę być dobrym ojcem dla Megan.
- Megan? - uniósł brew
- Tak, tak ma na imię moja córcia.- zaśmiałem się- Co taki zdziwiony?
- Mówiłeś, że nie lubisz tego imienia, bo kojarzy Ci się z...
- Zamknij się- zgasiłem go- Lubię to imię i tak będzie miała na imię moja córka.
- Dobrze już nic nie mówię- wyjechał na ulice- To jedziemy po te rzeczy dla Megan, Tatusiu.

                                                                         ~~~Alex~~~

Gdy Nathan wyszedł ja chwyciłam telefon i od razu poszłam do mojej Kruszynki.
Nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa! Mam śliczną, silną Córeczkę, wspaniałego troskliwego faceta... Czego chcieć więcej?

-Można?- zajrzałam do pomieszczenia w którym leżała Megan. Pielęgniarka właśnie karmiła drugie dziecko.
- Pewnie Pani Sykes- uśmiechnęła się serdecznie, a ja poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem słysząc jak mnie nazwała.- Może chciała by Pani nakarmić swoją Córkę?
- J...Ja... Ja?- wymamrotałam i usiadłam na fotelu w kącie pokoju.
- No tak-odłożyła dziecko do inkubatora- Mała potrzebuje matczynego ciepła i czuć regularne bicie serca, które działa kojąco, bo słyszała to przez cały "pobyt"- zaznaczyła w powietrzu cudzysłów- w Pani brzuszku. Da Pani radę, wiem, że to może być stresujące, ale wcześniej czy później to nastąpi- po raz kolejny posłała mi serdeczny, ciepły uśmiech.

Czasem zastanawiam się jak to jest, że wszystkie pielęgniarki pracujące w tym szpitalu, tak często się uśmiechają i są tak miłe, że ciężko to opisać. Porównując Polskie szpitale z Londyńskimi to jak dwa różne światy. W Polsce pielęgniarki rzadko się zdarza, że są miłe i serdeczne, czasem zabijają wręcz spojrzeniem, lekarze po prostu nie interesują się pacjentami, badają ich tylko po to by "odbębnić" całą robotę i dostać za to kasę. W Londynie zaś jest odwrotnie. Każdy stara się by pacjent czuł się jak najlepiej i właśnie uśmiechem dodają dużo otuchy i dbają o dobro leczonego.

- Więc Pani Sykes- usłyszałam głos kobiety nad głową- jak będzie?- spojrzałam na dziecko, które trzymała w rękach. I nie powiem, bo wystraszyłam się. Megan jest tak malutka, że bałam się, że mogę nie żeby specjalnie, ale przypadkiem zrobić jej krzywdę.
Jednak Brunetka podała mi dziecko nie czekając na moją odpowiedź, po czym podała mi butelkę z mlekiem dla Małej.
To jest wspaniałe uczucie trzymać w rękach dziecko, które jeszcze nie dawno nosiło się pod sercem.

Gdy skończyłam karmić Meg, pielęgniarka wzięła ją ode mnie i włożyła do inkubatora, gdzie spędzi jeszcze co najmniej miesiąc, ze względu na to, że jest wcześniakiem.

Siedziałam i patrzyłam oczarowana w stronę Córeczki. W tym momencie przypomniałam sobie, że jeszcze ktoś nie wie o tym, że urodziłam. Chwyciłam telefon i od razu wykręciłam odpowiedni numer. Po paru sygnałach usłyszałam dobrze znany mi głos;
- Cześć Córeczko! Co tam słychać w Wielkim Świecie?
- Mamuś jest świetnie!- powiedziałam radośnie- Siedzisz?
- Nie, stoję.
- To usiądź, bo muszę Ci coś powiedzieć.
usłyszałam odsuwanie krzesła i bezsilne klapnięcie na mebel- Już siedzę- powiedziała jakby lekko... zdenerwowana?
- Mamo- powiedziałam oficjalnie- Jesteś babcia!
- Słucham ?
- Jesteś Babcią. Już. Urodziłam wczoraj.
-...
- Maaaamoo...?
- Córciu nawet nie wiesz jak się cieszę !- pisnęła mi do słuchawki- Chłopiec czy dziewczynka?
- Mamo mówię, że jesteś babcią- zaśmiałam się
- No to już wiem, ale pytam czy mam wnuka czy wnuczkę.
- Mówię, że jesteś babcią... A nie żoną dziadka- zaśmiałam się ponownie i odsunęłam słuchawkę od ucha bowiem moja rodzicielka zaczęła piszczeć
- Mam wnusię! Zdrowa jest? Wszystko w porządku? Ile waży ? Ile ma centymetrów? Jak dacie jej na imię ? Co na to Nathan?
- Mamo przystopuj trochę- parsknęłam- Jest zdrowa i bardzo silna jak na wcześniaka. Ma 46 centymetrów, waży 1,5 kg i ma na imię Megan. Nathan jest zachwycony i świetnie sprawdza się w roli ojca jak na razie.
- Oo Megan ładnie. Ja poproszę zdjęcie wnusi, będę się chwalić- słyszałam w jej głosie zachwyt- Megan Markowiak jak to ładnie brzmi.
- Chyba Sykes, mamo.
- Ah no tak- zaśmiała się- Kochanie muszę kończyć, bo do pracy pędzę. Czekam na zdjęcie! Całusy dla Małej i Nathana, pa !
- Pa Mamo, buziaki dla reszty!

Rozłączyłam się, zrobiłam dziewczynce zdjęcie wysłałam je do Mamy, a także do Siostry z podpisem;
,, No Ciociu to teraz musisz odwiedzić Megan xx"
oraz Taty z podpisem:
 ,, Niestety Tato jesteś Mężem Babci :p Twoja Wnusia Megan Sykes. Całusy ;* "

Z uśmiechem na twarzy ruszyłam do sali w której przebywałam i nim zdążyłam usiąść na łóżku usłyszałam jakieś śmiechy na korytarzu. Coś czuję, że będę miała gości ;D

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wszystkim! ;)

Wróciłam po dość długiej nieobecności i wiecie co?
Trochę się stęskniłam za pisaniem dla Was, chociaż nie komentujecie ;)

Szczerze to już wcześniej chciałam dodać rozdział, ale po prostu nie miałam kiedy. Miałam tak napięty grafik, że nie miałam nawet chwili wolnego ;)

Rozdział... Hmm... Jest no taki sobie, bo ciężko jest wymyśleć jakieś sytuacje w szpitalu, ale już niedługo Alex wróci do domu i będzie ciekawiej ;)

Następny postaram się napisać dla Was jeszcze w tym tygodniu, żeby Wam wynagrodzić tą dłuuugą ,,rozłąkę" :)

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta i czasem zagląda ;)
Proszę dajcie mi znak, że mam dla kogo jeszcze pisać ;)

Pozdrawiam, Kama xx.

wtorek, 7 stycznia 2014

Informacja.

Ponieważ już trochę minęło odkąd dodałam rozdział, a jest tylko jeden komentarz od Anonimka, którego pozdrawiam i dziękuję ;* postanowiłam zawiesić bloga na jakiś czas...

Zostałam do tego zmuszona. Nie mam motywacji, nie mam weny...
Jest mi przykro...

Do usłyszenia... kiedyś :)
Kama :)

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 30

Siedzieliśmy z Mattem tak ponad godzinę. Chłopiec z ogromnym zaciekawieniem i pasją opowiadał o swoich nowych samolotach.
Gdy chłopiec poszedł po figurki zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go i nie patrząc na ekran odebrałam;
- Alex Kochanie, gdzie jesteś?- usłyszałam głos Nathana
- Teraz to Kochanie?! - warknęłam
- O co chodzi?
- Teraz to "Kochanie", a wcześniej miałeś mnie gdzieś ! Bardziej byłeś zajęty tą całą Caroline ! Nawet nie poszedłeś za mną jak poszłam do kuchni; widziałeś, że byłam zła.- wzięłam głęboki oddech i dodałam spokojniej- Kiedy zorientowałeś się, że mnie nie ma?
- Noo... Nie dawno...- zmieszał się
- Aha. Czyli nawet nie zwróciłeś na to uwagi, że nawet mnie nie ma. A ! -olśniło mnie- I do tego mnie jeszcze okłamałeś ! Wiesz co daj mi spokój najlepiej. Nie mam ochoty z Tobą dziś rozmawiać. Cześć- warknęłam, rozłączyłam się i rzuciłam telefon w kąt.

Do moich oczu napłynęły łzy. Było mi przykro. Cholernie przykro.
Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się na dobre;
- Ola ? - do mojego pokoju zajrzała kuzynka
spojrzałam na nią zapłakanymi oczami- Liiiiiiiz czemu ja muszę być taka naiwna?- jęknęłam
dziewczyna podeszła do mnie i od razu przytuliła- Ciiii nie płacz- głaskała mnie po głowie- Powiedz mi co się stało.
odsunęłam się od niej spojrzałam w jej oczy- Miałam dzisiaj taki mały wypadek- spojrzała na mnie przerażona- Nic mi się nie stało. Spokojnie.
- No to dobrze- uśmiechnęła się- No ale mów dalej.
- No i spotkałam Tom'a, który zabrał mnie do ich domu.- westchnęłam przecierając oczy- powiedziałam Nathanowi o tym co mi się dzisiaj przydarzyło. Pomyślał, że ja wcale mu o tym nie chciałam powiedzieć i się obraził.
- Ale wyjaśniłaś mu wszystko?
- Oczywiście, że tak.
- I o to się pokłóciliście ?- zapytała z uniesioną brwią
- Nie. Potem jak już mu to wyjaśniłam to usnęłam. No wiesz jak to jest; dużo się działo i w ogóle-pokiwała głową - Potem jak się przebudziłam to wcisnął mi kit, że przyszedł Scooter. A to była jakaś tam Caroline. Dziewczyna z wytwórni. Jak zszedł za mną to rzuciła mu się na szyję, a on nic! Byłam z Nimi w pokoju. Poszłam do kuchni wkurzona, a on co? Nic ! Nawet nie zwrócił uwagi, że wróciłam do domu ! - znów się rozpłakałam- Miałam nadzieję, że już będzie dobrze, że Nathan już nie da mi powodów do zazdrości, a on siedzi tam z tą lalunią i się mną nie przejmuję.- mówiłam wymachując rękami
- Oj Mała nie płacz będzie dobrze!
- Taaa... Matka nadzieją głupich- mruknęłam
- Ale swoje dzieci Kocha- spojrzałyśmy się po sobie i zaczęłyśmy się śmiać.

Porozmawiałyśmy o tym wszystkim i dzięki temu mi ulżyło.
Zrozumiałam, że robię z igły widły. Może po prostu przesadzam ? 
W moim stanie mogę zrzucić to na hormony, które buzują w moim organizmie, przez ciąże.
W sumie co on mógł zrobić ? Odepchnąć ją ? Przez to może stracili by jakiś kontrakt płytowy czy coś. Ale mnie okłamał...

Elizabeth poszła do siebie, a ja rozłożyłam się na łóżko. Myślałam dalej o tym, gdy coś zaczęło mnie kłuć w dole brzucha. Najpierw bóle były słabe- więc je zignorowałam. Lecz potem były coraz mocniejsze, aż w końcu stały się nie do zniesienia. Wystraszyłam się.
Zaczęłam krzyczeć z bólu, aż w końcu przybiegła Ciocia wraz z Wujkiem;
- Co się stało?!
Nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam, ból przeszywał każdą część mojego ciała.
Ciocia siedziała przerażona obok mnie głaskając mnie po głowie, a Wujek dzwonił na pogotowie.

Po paru minutach przyjechała karetka. Ratownik podbiegł do mnie od razu i zmierzył mi ciśnienie.
- Gdzie panią boli? - spytał po skończonym badaniu
- W dole brzucha- wyjęczałam- Ja jestem w ciąży !
- Dobra Panowie- zwrócił się do kolegów - Zabieramy ją do szpitala. Szybko !
- Co jej jest ?
- No co? - ratownik spojrzał na wujka jak na Idiotę- Rodzi- poklepał go po ramieniu
- Ciociu!- krzyknęłam przez ból- Ja nie mogę rodzić ! Jestem dopiero w 7 miesiącu!
- W 7 ?! Chłopaki szybko !

Pamiętam jeszcze tyle, że zabrali mnie do karetki i wstrzyknęli mi jakiś lek przeciw bólowy.
I tyle pamiętam....


                                                                       ~~Nathan~~

Siedziałem u siebie w pokoju i myślałem o tym co powiedziała mi Alex. W sumie miała racje. Nie powinienem tak postąpić. Powinienem iść za nią i wszystko wytłumaczyć. Nie powinienem jej okłamać... Ale chciałem właśnie uniknąć tego ! Teraz nie chce mnie widzieć... Muszę dać jej czas by ochłonęła.

Usłyszałem jakieś krzyki na dole. Zdziwiony postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Wstałem leniwie z łóżka i zszedłem na dół. Zobaczyłem kuzynkę Oli krzyczącą na Jay'a;
- Co się tu dzieje ?
- Nathan jak dobrze Cię widzieć. On mnie nie pamięta, a Ty musisz szybko ze mną iść! - wydyszała
- Po co ?- uniosłem brwi- Alex nie chce mnie widzieć, więc nie będziesz Nas godzić- odwróciłem się i wszedłem na schodek
- Ty nie rozumiesz ! Ja nie chcę Was godzić ! Ola rodzi słyszysz ?!
- CO ??!!
- Pstro ! Chodź ze mną szybko !!
Wziąłem szybko kurtkę, założyłem buty i pobiegłem za dziewczyną.

Po 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Wbiegliśmy do środka i zapytaliśmy pielęgniarkę gdzie w tej chwili znajduję się moja ukochana. Po zdobyciu odpowiednich informacji pobiegliśmy pod wskazane miejsce. Pod salą zobaczyłem siedzącą na krześle załamaną Ciocię, Wujka i kuzyna Oli. Było słychać jakiś krzyk. Przerażony podszedłem do Nich;
- Dzień dobry- przełknąłem ślinę- Czy wiadomo co się dzieje?
wujek Alex podszedł do mnie i podał mi dłoń- Dzień dobry- uścisnąłem jego dłoń i posłałem blady uśmiech- Lekarz powiedział, że dzisiejszy wypadek wywołał przedwczesny poród.
Usiadłem załamany na plastikowym krześle i schowałem twarz w dłonie.
- I co teraz?
- Nie wiem Liz- objął córkę- Lekarz kazał czekać.
- Ale Tatoo... Przecież parę minut wcześniej rozmawiałam z Olą i wszystko było dobrze. Czuła się dobrze i..
- Oby wszystko było dobrze... - westchnąłem- Nie chcę ich stracić- po moich policzkach popłynęły łzy.
- Ej Nath ! - objęła mnie Ciocia-  Wszystko będzie dobrze. Będziecie szczęśliwi ! - mówiła przez łzy- We Trójkę !
- Mam  nadzieję...

Siedzieliśmy wszyscy w ciszy. W tle ciągle było słychać krzyki, które przeszywały mnie całego. Gdy ustały w drzwiach pojawił się lekarz. Zerwałem się na równe nogi;
- Panie doktorze i co z Nią?
- Pan jest...?
- Jestem Nathan Sykes. Chłopak Alex Markowiak i ojciec dziecka...
- Więc Pani Markowiak przez dzisiejszy wypadek dostała urazu miednicy. Nie dużego i nie jest on poważny, lecz wywołał przed wczesny poród.- westchnął- Wiadomo to dopiero początek 7 miesiąca więc było ciężko...
- No dobrze, ale co z Alex i dzieckiem ?! -krzyknąłem zdenerwowany
- Ma Pan Córkę- poklepał mnie po ramieniu- 46 cm i 1,5 kg i odszedł.

Nie mogłem w to uwierzyć... Nie docierało to do mnie...
Spojrzałem na Liz, która uśmiechała się szeroko;- Ej ! Nathan jesteś ojcem !
- Mam córkę... Ja mam córkę...- powtarzałem po cichu i pobiegłem w stronę pokoju lekarskiego. Zapukałem do drzwi i nie czekając na pozwolenie wszedłem do pomieszczenia;
- Panie doktorze czy z dzieckiem wszystko w porządku ?
- Tak Panie Sykes- spojrzał na mnie znad papierów- Wszystko w porządku... w miarę. Ale będzie musiała zostać u Nas w szpitalu na jakiś czas w inkubatorze. Musimy ją monitorować. 7 miesiąc to za wcześnie i nie wszystkie organy się dobrze rozwinęły i musimy dać dziecku czas na rozwijanie się. Nie oddycha jeszcze samodzielnie, ale spokojnie- poklepał mnie po ramieniu- Będzie dobrze.
- Dziękuję Panie doktorze.- uśmiechnąłem się- Czy mogę zobaczyć Alex?
- Myślę, że tak. Ale nie za długo. Pana dziewczyna jest zmęczona. To był ciężki poród dla niej.
- Dobrze, dziękuję- uśmiechnąłem się i poszedłem do rodziny.
Powiedziałem im to co przekazał mi lekarz i upewniłem, że jest w porządku. Odesłałem ich do domu, choć było ciężko ich przekonać. W końcu poszli, a ja mogłem iść do mojej dziewczyny.
Wszedłem po cichu do pomieszczenia w którym była.
Podszedłem do jej łóżka. Spała.
Wziąłem krzesło i usiadłem przy niej. Ująłem jej dłoń w ręce i delikatnie pocałowałem.

Właśnie w takiej chwili człowiek rozumie wszystkie swoje błędy. Wszystko co źle zrobił i myśli jak powinien zrobić to prawidłowo.

Nie powinienem okłamać Oli, powinienem być szczery. Powiedzieć prawdę, że to Caroline Watson. Byłem głupi...

Głaskałem delikatnie dłoń dziewczyny, gdy usłyszałem jej słaby głos;
- Nathan?
uśmiechnąłem się widząc jej zmierzwione włosy, blade policzki- Odpoczywaj Mała- usiadłem na łóżko. Przetarłem wierzchem dłoni kropelki potu z jej czoła.
- Przepraszam Nath... za moją reakcje...
- Ciii...- pocałowałem ją w czoło- To ja przepraszam, że okłamałem Cię.
- Oj już cicho- uśmiechnęła się- Pocałuj mnie
- Słucham? - uniosłem brew
- Pocałuj mnie- uśmiechnąłem się szeroko. Przybliżyłem się, dotknąłem delikatnie jej policzka i pocałowałem ją. Delikatnie. Chciałem przez to przekazać jej najwięcej uczucia jak tylko mogłem.
- Kocham Cię - powiedzieliśmy równo po skończonych czułościach
Jestem szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. Mam wspaniałą dziewczynę i córeczkę.

*******************************************************************************************
Cześć ;)

Jest mi przykro, że Tylko moja Lexy skomentowała, za co Ci dziękuję Kochana ;)
Liczyłam na więcej... No ale cóż... Nie zmienię tego.

Lexy poznajesz tą " Matka nadzieją głupich" ? To ty mnie tego nauczyłaś Słońce ! :p

I pojawiło się to COŚ, jak Wam się podoba? ;)

Rozdział pisany w przypływie wielu emocji...
Radości, złości i smutku... No cóż mam pewien problem z moim P. i trochę się o niego martwię...
No, ale poradzę sobie;). Muszę ;)
Z góry za to przepraszam ;)

Rozdział został tylko i wyłącznie napisany przez pewną motywację, którą znalazłam na NathanSykesPoland ;)
A mianowicie to ; http://www.youtube.com/watch?v=7E7oemWEtoA&list=HL1388609821&feature=mh_lolz

Jest to filmik jak nasz kochany Nath śpiewa ze swoją siostrą Jess ;)
Jess też ma śliczny głos, nie? :)
Jest to niesamowicie urocze i piękne :D
Widać, że się świetnie dogadują i są do siebie podobni nie ma co ! :D

Jak tam Wam nowy rok się zaczął ? Gotowe wrócić po świętach do szarej rzeczywistości ? ;)

Kocham Was i tak ;)
Wasza Kama ;)

PS. Następny pojawi się zależnie od Waszych komentarzy ;) Hmmm.... Myślę, że 3 to nie tak wiele ;)
Więc 3 komentarze = następny rozdział ;)

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 29

Leżąc tak na ramieniu chłopaka, nawet nie wiem kiedy; zasnęłam.

Mój organizm pomimo wczesnej pory był zmęczony tym wszystkim co się wydarzyło.
No cóż... prawie zostałam zabita przez pędzący samochód.
Cieszyłam się, że wszystko się dobrze skończyło.

Po jakimś czasie poczułam, że ktoś przykrywa mnie kocem. Pomimo, że nie otwierałam oczu wiedziałam kto to był;
- Kochanie gdzie mi uciekasz?- spytałam z zamkniętymi oczami.
- Nie uciekam- usiadł koło mnie i pocałował w czoło- Śpij Skarbie. Ja zaraz wrócę.
- Gdzie idziesz?- otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka
- Scooter przyszedł- uśmiechnął się i założył kosmyk moich włosów za ucho- Jakieś organizacyjne spotkanie czy coś.
- Nathan ruszaj tyłek!! - usłyszałam damski głos
uniosłam brew, pełna podejrzeń- Scooter powiadasz?- odsunęłam ostentacyjnie kołdrę- To ja chętnie go poznam- wstałam z łóżka, poprawiłam bluzkę i włosy.
Otworzyłam drzwi i ruszyłam na schody;
- Alex no...
- No co?- odwróciłam się- No chcę poznać tego "Scooter'a" o damskim głosie.
Zeszłam na dół i weszłam do salonu. Zobaczyłam tam resztę The Wanted i jakąś kobietę w miniówie i bluzce z wielkim dekoltem, a po menagerze chłopaków nawet śladu nie było widać.
Oj Panie Sykes później sobie porozmawiamy.

Uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam w głąb pomieszczenia;
- Dzień dobry- podałam kobiecie dłoń
- Oh! Nathan kochany! Nareszcie jesteś!- olała to co powiedziałam i rzuciła się chłopakowi na szyje.
- Też Cię miło widzieć Caroline.
Z zazdrości aż coś się we mnie gotowało. Klapnęłam na kanapie między Tomem, a Maxem. Patrzyłam na dalej obściskującą się parę.
- Co zazdrosna?- zapytał cicho Tom
- A co nie widać?- mruknęłam- Kto to jest?
- Dziewczyna z wytwórni. Chce nam coś zaproponować, czy coś.
- No okey. Ale czemu tak klei się do Nath'a?
chłopak wzruszył tylko ramionami nie wiedząc co odpowiedzieć.
Mój chłopak natomiast dalej trzymał w objęciach ową Caroline.
Nie wiedzieć czemu zrobiło mi się przykro. Wstałam z kanapy;
- To ja nie będę Wam przeszkadzać- rzuciłam i poszłam w stronę wyjścia.
Nathan momentalnie oderwał się od kobiety i spojrzał na mnie- Alex zostań z nami.
- Nie dziękuję- warknęłam i poszłam do kuchni zatrzaskując za sobą drzwiami.

Wstawiłam wodę na herbatę i naszykowałam kubek.
Zalałam wrzątkiem herbatę i ruszyłam w stronę pokoju.
Idąc, po drodze zajrzałam do salonu gdzie urzędowali. Śmiali się i rozmawiali.
Obok Nathana siedziała ta głupia Siksa i świeciła biustem i kolanami przed jego nosem. Wściekła postawiłam kubek na szafce obok schodów i założyłam buty. Wzięłam kurtkę w rękę i wyszłam trzaskając drzwiami.
Szybkim krokiem szłam do domu. Było zimno. Lecz ja w tej chwili nie czułam mroźnego Listopadowego powietrza. Ze złości, a zarazem zazdrości gotowało się we mnie.
Najwyraźniej nikt się nie przejął moim nagłym wyjściem, nikt za mną nie poszedł. Nawet nikt się nie zainteresował.

Po paru minutach wchodziłam już do domu. Zdjęłam szybko buty, rzuciłam kurtkę na szafkę i pobiegłam do siebie. Położyłam się na łóżku i ukryłam twarz w poduszkę.
Nie płakałam. Życie mnie nauczyło już na tyle, że wiedziałam, że muszę być twarda.
Miałam nadzieję, że już wszystko się ułoży, że już nikt mnie nie zrani, że już nikt nie sprawi, że będzie mi przykro. Nie spodziewałam się, że Nathan da mi znowu powody do zazdrości.
A on co? Obściskiwał się z tą lalunią na moich oczach i nie miał żadnych skrupułów. Żadnego instynktu samozachowawczego. Nie zwrócił nawet uwagi, że jestem w pomieszczeniu. Nie pomyślał o tym jak ja się czuję w tym momencie. Ba ! On nawet mnie nie przedstawił tej całej Caroline.
I do tego mnie okłamał ! Powiedział, że to Scooter. Ciekawe dlaczego to zrobił...
Może coś ich kiedyś łączyło?

Moje wywody przerwało pukanie do drzwi;
- Mogę?- zobaczyłam uśmiechniętego Matta. Widząc go od razu zrobiło mi się ciepło na sercu, a na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Oczywiście Skarbie- uśmiechnęłam się- Chodź tu do mnie- rozłożyłam ręce, a chłopiec od razu się we mnie wtulił.
- Coś się stało?
- Nie Matt. Wszystko okey.
- Przecież widzę- uśmiechnął się
- Po prostu było mi przykro, po tym jak Nathan mnie potraktował, ale jest okey.-pogłaskałam go po głowie
- Jak tu przyjdzie to mu skopie tyłek ! - powiedział pewnie, a ja się zaśmiałam i go mocno przytuliłam- A jak się czujesz? Nic Ci się nie stało?
zmarszczyłam brwi- Wszystko okey, a czemu pytasz?
- No przecież widziałem, że uderzył Cię samochód.
- Oj to nic takiego- przytuliłam go

Dzięki temu zapomniałam o tym co wcześniej się działo. Jednak myślałam o tym jak będzie starał się mi to wytłumaczyć o ile w ogóle....

********************************************************************************************************

Hej Kochane!

Mam nadzieję, że się wam spodoba ;)
To COŚ pojawi się w następnym rozdziale, który pojawi się szybko; mam nadzieję ;)
Jak wam się podoba nowy wygląd? ;)

Przepraszam, że dopiero teraz dodaje rozdział, ale nie miałam kiedy. Po prostu w święta miałam bardzo... Nagięty grafik.
No dużo się działo ;)

Dowiedziałam się, że będę Ciocią! Nawet nie wiecie jaka jestem z tego powodu szczęśliwa ! ;D
Moja Kochana siostra cioteczna jest w ciąży! ;D

Święta minęły mi w miarę spokojnie. Dostałam dużo prezentów i wgl ;)

A Wam kochane jak święta wam minęły ? Zadowolone? Dziadek Mróz Wam prezenty przyniósł? ;)

Czekam na Wasze Komentarze ;)

Całuję, Kama ;**

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 28

Stałam jak wryta patrząc na hamujący samochód.
W tej jednej chwili przeleciało mi całe życie przed oczami, serce zaczęło walić chyba z 1000 na sekundę.
Gdy samochód był już blisko zamknęłam oczy i złapałam się za brzuch.
Usłyszałam pisk opon i poczułam nie za mocne uderzenie, ale jednak wylądowałam na ziemi
Otworzyłam oczy i zobaczyłam owe auto stojące na przeciwko mnie leżącej na asfalcie/
Od razu wyskoczył z niego przerażony, młody chłopak;
- Nic się Pani nie stało?! - krzyknął kucając przy mnie i łapiąc za ramiona
potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego- Nie, wszystko w porządku.
chłopak odetchnął z ulgą i podał dłoń by pomóc mi wstać- Już myślałem, że nie wyhamuje, że Panią potrącę i zrobię krzywdę
- Ale to się nie stało, jest okey.- otrzepałam nogi z kurzu
Całe zdarzenie trwało 30 sekund, a ja miałam wrażenie, że trwało wieczność.
Najgorsze jest to, że w tym momencie człowiekowi drętwieją wszystkie mięśnie, sztywnieje i nie może się ruszyć.
Rozejrzałam się w około i zobaczyłam tłum ludzi stojący wokół mnie i sportowego auta, które o niemal mnie zabiło...
- Nic się Pani nie stało?!
- Może powinna Pani jechać do szpitala?!
- Niech ktoś wezwie karetkę! - tłum krzyczał jak oszalały.
Nabrałam powietrza w płuca i krzyknęłam na tyle ile mogłam- LUDZIE NIC MI NIE JEST!!!
Wszyscy od razu zamilkli, a ja dodałam spokojniej- Wszystko jest dobrze, on mnie tylko trochę stuknął w nogi i wylądowałam na ziemi. Zapowiadało się groźnie, ale jednak nie było...
- Alex! - usłyszałam znajomy głos za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Toma w moją stronę.
- Co tu się stało?!- krzyknął
- Hey uspokój się! Nic mi nie jest. Na szczęście zdążył wyhamować i nic mi nie zrobił.
- Ale mógł Cię zabić!
- Ale nie zabił! Jak widzisz żyję- obróciłam się wokół własnej osi- I mam się dobrze. Czy możemy wszyscy zejść ze środka ulicy?! Torujemy ruch!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę chodnika.
Myślałam, że chłopak poszedł za mną. Jednak myliłam się....
Gdy już dotarłam do chodnika, odwróciłam się by spojrzeć na Toma, zobaczyłam go trzymającego "sprawcę wypadku" za koszulkę;
- Masz szczęście, że nic jej nie zrobiłeś!! Inaczej już być nie żył!!- krzyczał chłopakowi w twarz.
Rozejrzałam się uważnie czy nie jedzie żaden samochód i podbiegłam do chłopaka;
- Tom przestań!- złapałam go za ramię- Idziemy!
- Nie skończyłem z Nim!
- Tom!
- Już idę!- krzyknął i puścił chłopaka.
- Ja na prawdę Panią przepraszam.- zaczął chłopak- Ja nawet nie zauważyłem, że ktoś idzie na pasach i...
- Już spokojnie- przerwałam mu- Dobrze, że to się tak skończyło, a nie inaczej. Zostawmy to już. Do widzenia-podałam mu dłoń i odeszłam
- Przepraszam jeszcze raz!
- Nic się nie stało!- odkrzyknęłam i podeszłam do Toma- A z Tobą mój drogi- wzięłam go za rękę- Mam do pogadania. Wsiadaj do auta!
Chłopak spojrzał na mnie potulnie i zrobił to co mówiłam.
Wsiadłam za nim i ruszyliśmy.
- Zabieram Cię do Nas- przerwał ciszę
- I co mam się wyspowiadać Nathanowi ?
- A jak inaczej? Musisz mu to powiedzieć!
- Po pierwsze to przestań na mnie krzyczeć!- zdenerwowałam się- Po drugie ten koleś nic mi nie zrobił! A po trzecie masz szczęście, że go nie uderzyłeś, bo wtedy oberwałbyś ode mnie!
- Już nie denerwuj się, nie możesz- pokazał na mój brzuch
-To mnie nie wkurzaj- oparłam się bezradnie o fotel.- Musiałeś akurat tędy jechać?
- Chłopaki wysłali mnie na zakupy, więc musiałem, a co?- uniósł brew
- Tak to nikt by się nie dowiedział...
- I dobrze, że tam byłem.
Pogroziłam mu tylko palcem, a chłopak się zamknął.
Zapatrzyłam się w okno i podziwiałam widoki, mało znanej mi okolicy.

Myślałam co by było jakby ten chłopak nie wyhamował. Jak uderzył by we mnie z taką prędkością jaką jechał.
No cóż... Pewnie już bym nie żyła... a razem ze mną moje dziecko...
Do moich oczu napłynęły łzy. Odwróciłam głowę by chłopak tego nie widział.
Wytarłam łzę i spojrzałam ze sztucznym uśmiechem na chłopaka, gdy podjechał na podjazd.
Bez słowa wyszliśmy z auta i udaliśmy się w stronę domu chłopaków.
Weszłam pierwsza do środka i na korytarzu spotkałam Nathana;
- Alex?- spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili podszedł do mnie i dał mi czułego buziaka.
- Cześć- mruknęłam gdy się ode mnie odsunął
Chłopak pogłaskał mnie po policzku i już chciał coś powiedzieć, gdy odezwał się Tom;
- Powiedz mu.
Spojrzałam na niego, wywróciłam oczami, zdjęłam buty i spojrzałam z powrotem na mojego chłopaka;
- O czym masz mi powiedzieć?- uniósł brew
- Pójdę zrobić sobie herbatę- pokazałam palcem na kuchnie i ruszyłam w tamtą stronę.
Weszłam do pomieszczenia, rozsunęłam kurtkę i włączyłam czajnik. Wyjęłam kubek i wrzuciłam do niego torebeczkę z herbatą;
- Czemu masz brudną kurtkę?- usłyszałam za sobą Nathana
- Tom Ci wyśpiewał i od razu mam mówić swoją wersje, czy mam zacząć od początku?- zdjęłam kurtkę i położyłam ją na blacie
- Zaniosę ją do pralni- wziął ją do ręki, położył na krześle i oparł o blat- A teraz słucham; co masz mi do powiedzenia?
- Odpowiedz na moje poprzednie pytanie Kochanie- uśmiechnęłam się do niego
- Nic mi nie powiedział.
Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego biodrach- Tylko się nie denerwuj, okey?
- Zobaczymy.
- Nathan!- krzyknęłam i w tym momencie do kuchni weszła reszta The Wanted oprócz Toma- Mam teraz przy Nich mówić?- chłopak pokiwał głową- Więc.... miałam... tak jakby...-przełknęłam głośno ślinę- mały wypadek...
- CO?!- krzyknął Nath
- Miałeś się nie denerwować!
- Nic Ci nie jest?- zapytał z troską Jay
- Nie nic mi nie jest. Po prostu jakiś młody chłopak jechał swoją chyba nową bryką, nie zauważył mnie na pasach.
- I co dalej?- dopytywał Seev'a
- W sumie to nic. Zdążył wyhamować i stuknął mnie tylko w nogi, straciłam równowagę i upadłam na asfalt- pogłaskałam się po tyłku- Trochę bolało, ale nic mi nie jest.
- To dobrze, że nic Ci nie jest- Jay
- Gdybym spotkał tego Kolesia to już by nie żył- Max
- A ja bym Ci pomógł- Siva
 Wszyscy coś mówili, tylko Nathan patrzył na mnie... tak dziwnie. Miałam wrażenie, że coś go zabolało, jakbym go czymś zraniła;
- Nath wszystko ok?- spytałam
Nic nie odpowiedział tylko odwrócił wzrok i wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami. Po krokach na schodach zorientowałam się, że poszedł do siebie;
- A Młodemu co?
- Nie wiem Max- westchnęłam- Czasem mam wrażenie, że to on jest w ciąży nie ja.- mruknęłam, a chłopcy parsknęli śmiechem.
Wzięłam kubek z herbatą, wyminęłam chichrających się chłopaków i weszłam na schody.
Stanęłam przed drzwiami do pokoju chłopaka. Zapukałam w drzwi i uchyliłam je;
- Mogę? - zapytałam patrząc na leżącego na łóżku chłopaka
- Mhm- mruknął dając mi znak, żebym weszła
Postawiłam kubek z parującym napojem na biurku i podeszłam, do łóżka chłopaka.
Wdrapałam się na nie i usiadłam przodem do chłopaka patrząc na jego twarz. Patrzył się w sufit i się nie odzywał.
- Nath czy coś się stało?- uniosłam brew
- W ogóle nie zamierzałaś mi o tym powiedzieć, prawda?
- Ale o czym?
- O tym wypadku- spojrzał mi w oczy
zaśmiałam się cicho- Skąd Ci to przyszło do głowy?- wzruszył ramionami- Powiedziałabym Ci to i tak. Nawet bym do Ciebie zadzwoniła gdybym nie trafiła na Toma.
Chłopak usiadł i uśmiechnął się kącikiem ust- Naprawdę?
- Oczywiście- dotknęłam jego policzka- Wiesz, że Tobie powiem wszystko- wymieniliśmy uśmiechy i pocałowałam go w usta.
- Ale nic Ci nie jest?
- Nie, tylko trochę tyłek mnie boli- zaśmiałam się
Chłopak westchnął tylko i położył się z powrotem, ułożyłam się na jego boku i zaczęłam rysować wzorki na jego torsie.
zastanawiałam się jak mu powiedzieć o moich obawach związanych z zamieszkaniem w tym domu.
Nie wiedziałam jak zacząć. Jak mu to powiedzieć...



****************************************************************************************
Heeeey ;)

Po pierwsze chciałam podziękować za te 3 komentarze od Rybki, San i Anonimka.
Baaaaaardzo Wam za to dziękuję, dałyście mi dużo radości i weny ;)

Jak widzicie, nie uśmierciłam Alex ;p
I nic jej nie jest... Przynajmniej na razie :p
Wszystko skończyło się dobrze, ale nie mówię, że w następnym rozdziale nie pojawi się COŚ co jest związane z tym "wypadkiem".

No cóż. Ogólnie pierwsza część tego rozdziału jest z życia wzięta.
Sama brałam udział w takiej sytuacji, która miała gorsze skutki niż opisałam je tu ;)
Co tu dużo mówić, sceny byłyby zbyt drastyczne by je opisywać ze szczegółami :)

San nie powiem Twoje groźby poruszyły mnie i zaczęłam obawiać się o moje życie xD
Więc wolałam Alex nie za bardzo "zwypadkować" :p
No cóż z Warszawy do Radomia, nie jest tak daleko ^^

Następny rozdział postaram się wyskrobać dla Was jeszcze w tym tygodniu ( jak dam radę) ;)

Dziękuję jeszcze raz komentującym <3

I oczywiście proszę o komentarze.

Całuję Kama ;)